"Przygody Piotrusia Pana" to lekko przerażająca lektura. Podczas czytania wielokrotnie byłam zmuszona używać wybiegów typu nagły atak kaszlu, pomylenie akapitu czy też absolutna potrzeba wypicia łyka wody - kreatywna cenzura była wskazana. Ale koniec końców dobrnęłyśmy wspólnie z Lucy do końca i odetchnęłam z ulgą.
- Lucy, a ty byś odleciała z takim Piotrusiem Panem?
- Nie, mamo. Nie odleciałabym, nie zostawiłabym ciebie.
- A nie chciałabyś sobie polatać?
- Polatałabym z nim ale tylko w pokoju... no może w ogrodzie, ale wtedy zostawiłabym ci karteczkę że wyleciałam tylko do ogrodu i zaraz wracam.
Uff, odetchnęłam. A po chwili zrobiło mi się jeszcze bardziej miło.
- Mamo, przecież razem mogłybyśmy polatać z Piotrusiem!
Tak właściwie, chyba nie miałabym nic przeciw :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz