Moja Babcia ulepiła dziś 130 pierogów. Poinformowała mnie telefonicznie, oczywiście lekko i bez żadnego chełpienia się faktem. Ot, na pytanie co u niej, co porabiała, odparła – że się namęczyła trochę, bo te pierogi, bo miała mięso i chciała je jakoś wykorzystać.
Ja zaś, cały dzień się snułam ziewając przy tym i psiocząc na biometr, marnotrawiąc ostatni dzień opieki. Jakieś pranie wrzuciłam, jakieś gary pomyłam, ogarnęłam przestrzeń jako tako, przeczytałam dwie strony książki. No i kąpiel, dla odmiany długa i z pianą, na koniec dnia.
A jutro po staremu – Luśka podkurowana do przedszkola, a ja przed komputer – do małego pokoju z małym oknem na patio. I wszyscy będą czegoś chcieć, po tych trzech dniach nietykalności. ech..
Może na śniadanie zrobię naleśniki?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz